wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 3



Rosłem i rosłem, mijały kolejne miesiące od czasu wysłania listu do taty, nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi chodź mama wiedziała ,że nie przyjdzie ,przecież sama tego chciała. Żeby o nas zapomniał. Byliśmy szczęśliwi, bynajmniej ja, mamusia starała się najbardziej jak mogła abym czuł się wyjątkowym dzieckiem, kiedy trochę podrosłem mama wróciła do nauki. Wiedziałem, iż musze być grzeczny chociaż tak mogłem jej pomóc. 






        

To ja. Mały, zadowolony z siebie brzdąc. Najlepsze zdjęcie jakie kto kol wiek mi zrobił, moja rodzicielka wiedziała, że nie powinna tego robić ale pragnęła dla mnie przyszłości, nie mogła, może nie chciała aby mój ojciec o mnie zapomniał. Wywołała to zdjęcie, a na odwrocie napisała tylko :

,, Nasze największe szczęście”

Wiedziała, iż nie powinna tego robić ale jednak wzięła kartkę i zaczęła pisać kolejny list do Piotra. Bardzo się bała ale jednak rozpoczęła bazgrać coś na kartce, tak bazgrać wtedy byłem mały nie znałem  jeszcze literek, z czasem przyszło jednak wiele wątpliwości , wstawała od biurka, gniotła kartkę, przygryzała końcówkę od długopisu. W końcu nadszedł ten moment, moment w którym się przemogła , ukończony list chciała zaadresować nie była pewna czy Piotrek nadal mieszka w i gra w rodzinnym mieście wiec wpisała w Google hasło ,,Piotr Gacek”.  Okazało się ,że wyjechał do Opola teraz gra w tamtejszym klubie. Na kopercie widniał adres opolskiego klubu. Miała nadzieje iż nie wyrzuci listu, jak takich od fanów, wtedy marzyła o tym aby ON przeczytał wiadomość, tak jak ostatnią włożyła do wózka. W tym samym czasie kątem oka spojrzała na swojego małego księcia, na mnie :D przykryła mnie kołderką w owieczki, ucałowała w czółko, wyszła z pokoju, A co działo się potem nie pamięta bo… zasnąłem. Nie oceniajcie mnie ! Byłem wtedy małym szkrabem.

Następnego dnia
Popołudniem wybraliśmy się na spacer. Znowu nie pewnym ruchem ręki wyjęła list spod kocyka, wrzuciła szepcząc ,, Proszę, wiesz do kogo masz trafić” . Odjechaliśmy spod poczty jak najszybciej.
 Gdańsk piękne miasto z wieloma perspektywami, nie dla niej, ona wolała by być teraz z swoim synkiem u boku męszczyzny którego tak bardzo kocha. Jednak jest to nie możliwe. Tak leciały jej kolejne dni, miesiące. Nim się obejrzała ja miałem już osiem miesięcy, a ona przygotowywała się do zdania matury, wiedziałem ,że właśnie teraz ona mnie potrzebuje, wspierałem ją jak tylko mogłem czyli, starałem się być grzeczny, nie płakać, bardzo kochałem moją mamę.  Nadeszły dni trudne to znaczy ustalone egzaminy wówczas lepiej było nie ryczeć i spać jak najwięcej, pragnąłem aby zdała te wszystkie testy i w ogóle wszystko najlepiej w całej szkole. Codziennie rano kiedy wychodziła trzymałem za nią kciuki, dopóki nie wróciła do domu.





Nadszedł decydujący dzień dla mojej rodzicielki wyniki matur, wszystkie egzaminy zdała powyżej 85% a angielski pisemny na 95% natomiast ustny na 100%. Wszyscy byli zdziwieni wynikami Ani, zadawali sobie pytanie : Jak ??? Przecież ona ma dziecko ?? Ale udało się !! Złożyła papiery na gdańską uczelnie w kierunku zarządzanie i marketing. Moi dziadkowie to zamożni ludzie z tego tytułu Ania nigdy nie pracowała, na studnia dostała się bez żadnego problemu. Rodzice zagwarantowali jej iż pomogą jej przy dziecku tak długo jak będzie tego potrzebowała.



 -----Piotrek ---- 

Zmieniłem klub, miejsce zamieszkania, szkołę tam mi ją wszystko  nie, nie źle ICH przypominało. Nie mogłem znieść myśli, że gdzieś na świecie jest cząstka mnie a ja nie mogę uczestniczyć w żaden sposób w jego  wychowaniu. Zacząłem treningi w Opolu. Nie spodziewanie podbiegła do mnie pani z biura krzycząc :
- Panie, Piotrku ! Panie, Piotrku ! - wołała zdyszana, całkiem żwawo się poruszała jak na starszą osobę.
- Słucham panią – zatrzymałem się i odwróciłem  w stronę kobiety – Co jest tak ważnego, że pani Wandzia biegnie ?? – zaśmiałem się
- Polecony list !
-  Dziękuje ! – chciałem schować list do torby, a niewiasta z recepcji powiedziała
- Niech pan przeczyta ! To ja tu do pana biegnę, a pan co ?! No już !! – wyjąłem list z torby, powoli otworzyłem i najpierw wypadło zdjęcie po które się schyliłem zobaczyłem na nim mojego synka. Uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz co zauważyła pani Wandzia odchodząc krzyknęła do mnie przez ramie 
- A nie mówiłam !!
- Naprawdę bardzo pani dziękuje !! – zajrzałem do koperty a tam był list a w nim : 

Piotr, tak naprawdę nie wiem dlaczego pisze ten list, ale chciałabym abyś miał to zdjęcie zawsze blisko siebie. Jest do ciebie bardzo podobny, zabawny i uroczy. Teraz kiedy zbliżają  się matury czuje jakby mały starał się być grzeczny wiem, że to głupie ale praktycznie w ogóle nie płacze, on mnie wspiera to cudowne uczucie mieć przy sobie takiego męszczyzne. Jeśli dobrze zdam maturę będę studiować zarządzanie i marketing, gdzie jeszcze nie wiem. Bardzo bym chciała abyś kiedyś zobaczył małego. Będę pisać nie ważne co mówią rodzice, masz prawo wiedzieć co dzieje się z Kubusiem. Obiecuje. Kocham cię !
                                                                                              Ania

Po przeczytaniu tego listu przyjrzałem się jeszcze raz zdjęciu, wiedziałem, że spóźnię się na trening ale to nic przynajmniej wiem co u mojego syna i najpiękniejszej kobiety jaką widziałem.



--- Kuba mówi ---

To już rok jestem na tym świecie, z moją najukochańszą i najpiękniejszą mamusią która rozpoczęła naukę na gdańskiej uczelni. 

4-ty sierpnia
Obudziłem się, byłem mały nie miałem zielonego pojęcia, że dziś są moje urodziny. Kiedy zacząłem wiercić się w łóżeczku przyszła babcia wyjęła mnie z niego i zaniosła do kuchni, gdzie siedziała mama z dziadkiem
- Ooooo, mój książe już wstał ? – podeszła do babci zabrała jej mnie a ja na to.
- Ma ma ! – spojrzała na mnie tymi swoimi zielonymi oczami
- Co ty powiedziałeś ?! – no co ona  nie słyszał- pomyślałem 
- Ma ma.
- Powtórz to, proszę dla mamy. – no co ja małpka nie powtórzyłem tylko powiedziałem
- Ta ta ! – kiedy usłyszała to słowo od razu posmutniała, widząc jej wyraz twarzy przytuliłem ją i powiedziałem
- Ma ma ! – chyba poprawiłem jej tym humor. Popołudniem babcia z dziadkiem witali gości którzy przybyli na moje pierwsze urodziny. Kiedy było już po wszystkim, mama spostrzegła pod stołem jeszcze jeden nie rozpakowany prezent, zajrzała do środka a tam mała meczowa koszulkę AZS Opola z nazwiskiem Gacek. Jej mina nie wyrażała nic a z drugiej zdziwienie skąd ona się tu wzięła. Schowała ją do pudełka i zaniosła do mojego pokoju, jeszcze nie spałem więc pokazała mi prezent ubrała i musiałem jej obiecać ,że nikomu nie powiem o takim fajnym prezencie, nie wiedziałem dlaczego no ale jako mały dżentelmen, złożonych obietnic się dotrzymuje.


Tak byłem ubrany na urodzinach wiem, wiem nie musicie mówić  jestem słodziak :3



===================================================
Witajcie ! Pozostawiam wam do oceny, mam nadzieje że wam się spodoba 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
Proszę o komentarze one bardzo motywują do dalszej pracy :)
pozdrawiam Kłos7 Bieniuu 

3 komentarze:

  1. No naprawdę zaciekawiłaś mnie cholernie z niecierpliwością czekam na 4.Nigdy nie czytałam takich rozdziałów ( a uwierz mi na słowo czytał wiele różnych blogów).Ale ten jest zajebisty czekam z niecierpliwością ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przynajmniej Piotrek wie jak wygląda jego syn. Już nie mogę się doczekać kiedy oni się spotkają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog kiedy 4?

    OdpowiedzUsuń